We wstępie opisałem wady i zagrożenia obecnie obowiązującej demokracji.
Uważam, że istnieje wyjście z tej niebezpiecznej dla naszej wolności sytuacji. Trzeba nałożyć na system demokratyczny proste do zrealizowania ograniczenie.
Należy przyjąć prostą, uczciwą i logiczną zasadę, że osoby trzecie, jakikolwiek kolektyw (w tym Sejm, Senat) nie ma prawa ingerować, wykorzystując mechanizm demokracji (głosowanie), w ludzkie działanie na terenie prywatnym i własność prywatną ludzi (wyborców).
Jest oczywiste dla wszystkich, że jeśli nie robię nic złego na terenie mojej własności moi sąsiedzi nie mogą ingerować w moją własność i moje działanie na mojej własności. Ta sama zasada powinna być stosowana w stosunku do moich dalekich „sąsiadów”, posłów i senatorów, z Sejmu i Senatu.
Definicja demokracji miałaby więc następującą treść:
„Demokracja (nowożytna), to działanie grupy ludzi polegające na podjęciu w głosowaniu decyzji dotyczącej ich wspólnej własności lub ich wspólnego działania.”
W tej definicji najważniejsze znaczenie ma wyraz „ich”. Możemy, jako kolektyw, podejmować w głosowaniu decyzje dotyczące naszej własności, ale nie cudzej. Możemy decydować w głosowaniu o naszym działaniu, ale nie działaniu innych ludzi.
Reasumując, oznacza to, iż posłowie i senatorowie w Sejmie i Senacie nie mogą uchwalać ustaw dotyczących własności prywatnej oraz działania wyborców na ich prywatnej własności.
Ustawy mogą dotyczyć tylko własności publicznej i ludzkiego działania na terenie publicznym.